Kredyty we frankach czy tylko indeksowane w CHF i banki nigdy franków nie kupowały i Szwajcarii ich nie oddają

 

Coraz więcej świeżych informacji, jeszcze więcej zagadek, jeszcze większa niewiadoma. Z całą pewnością tak możemy podsumować temat, jakim są kredyty zaciągnięte we frankach. Dziś kolejne wiadomości, które w tym temacie, zaczynają robić się śmieszne. Franki! A czy były w ogóle jakieś franki?

rownowaga chf euro
Jeśli dany bank pożycza klientowi kredyt we frankach, wypadałoby, żeby te franki miał, prawda? No właśnie! Pojawiają się bowiem takie spekulacje, że franki stanowiły jedynie rodzaj wirtualnej waluty internetowej, która miała na celu zachęcenie jak największej liczy klientów, do wzięcia niezwykle opłacalnego kredytu. W rezultacie jednak miało to być opłacalne rozwiązanie dla banków, na którym ci mieli zarobić naprawdę dobre pieniądze. Postanowiliśmy ten temat przebadać dokładniej.

Jeśli więc nie ma franków, to w sytuacji, gdyby kazano im przewalutować kredyty na złote, ci nie straciliby nic. Czy jest możliwym, że kredyty frankowe to jeden wielki pic na wodę? Szef KNF- Andrzej Jakubiak cały czas mówi o tym, że placówki bankowe straciłyby dziesiątki miliardów złotych, jeśli miałoby nastąpić przewalutowanie kredytów klientów z franków, na złoty. Ale jeśli tych franków nie ma, to przecież o żadnych stratach nie może być mowy.

Patrząc na sprawozdania finansowe, na wypowiedzi speców od księgowania w bankach pieniędzy, na różnego rodzaju statystyki, można byłoby z nich wysunąć daleko idące wnioski. Po pierwsze, musimy wyjaśnić sobie jedno- przecież to nie banki pożyczają swoje pieniądze klientom, ale pozyskują je z zewnątrz. Pożyczając kredyt, bank powinien mieć w bilansie obligacje, depozyt klientowski, bądź też pożyczkę od innego banku. Po drugie, bank może udzielić tylko tyle kredytów, co mniej więcej dziesięciokrotność swojego kapitału. Nie więcej! Jeśli więc jego kapitał wynosi 100mln złotych, może pożyczyć jedynie do miliarda złotych kredytów, mimo że ma dostęp do większej kwoty pożyczek i bazy depozytowej, bo chodzi tu właśnie o to słowo ,,własny”.

Patrząc więc teraz na kredyty frankowe, z nimi jest bardzo podobnie. Bank musi pożyczyć pieniądze z zewnątrz, by mógł udzielić kredytu we frankach. I tu nasuwa się pytanie, w jakiej walucie je pożycza? We franku, czy w złotym? Weźmy pod lupę sytuację, w której następuje zaciągnięcie kredytu denominowanego we frankach. Wygląda to tak, że klient dostaje pieniądze we frankach, formalnie. Bank kupuje dla niego mieszkanie w walucie polskiej, a sam zamienia pieniądze po własnym kursie kupna na złotego. To wszystko jest jednak niezwykle skomplikowane, bowiem placówka bankowa powinna najpierw pożyczyć franka za granicą. Idąc dalej, klient, który otrzymał kredyt, spłaca wyznaczone raty po aktualnym kursie franka. A co robi bank? Ano bank spłaca z tych pieniędzy otrzymanych przez klienta część kredytu, jaką zaciągnął za granicą. Co z tego faktu wynika? Nie zarabia on na tym, że frank drożeje lub tanieje. Bank zarabia na marży kredytowej i w sposób szczególny, na spreadzie. Cóż to takiego? Klient spłaca pożyczkę po wyższym kursie, niż go otrzymał, a cała ta różnica trafia w ręce banków. Patrząc na bilanse w polskich bankach, wykazane są one w złotówkach. Jeśli teraz miałoby nastąpić przewalutowanie wszystkich kredytów frankowych na złotego i to w kursie 2zł, banki straciłyby jednak dużo. Nieprawdą jest więc, ze franki nie istnieją, a banki udzielają wymyślonych kredytów finansowych. One pożyczyły franki i muszą je spłacić, a więc jeśli nastąpiłoby przewalutowanie, banki zyskałyby tylko daną kwotę od klientów, a resztę musiałyby zapłacić z własnej kieszeni, by móc całość spłacić za franki pożyczone za granicą.

A co z kredytami, które były do franków jedynie indeksowane? Takie kredyty zawarte były w umowie w PL, zaś w chwili wypłaty złotówek, wartość przeliczano na franki po bieżącym kursie. Jak to więc wygląda w praktyce? Czy część kredytów jest finansowana depozytami w złotych? Czy podpisana umowa w złotych, to również i podkład kapitału pod kredyt jest w złotówkach? Okazać się może, że placówki bankowe korzystały tylko z złotówek, a następnie pożyczały je klientom jako franki, a może też i być tak, że banki pożyczały franki i tę walutę muszą również oddać. Czy KNF może więc upublicznić raport, by wszystko stało się jasne?

Bo spekulując, gdyby było tak, że franka w rzeczywistości nie ma, wtedy można byłoby przewalutować franka po 2zł, a wówczas i klient i bank miałby sprawę rozwiązaną. Niestety, nic nie jest takie proste i Ci, co wierzyli, że może tak się stanie, będą rozczarowani. Banki mówią głośno- te kredyty indeksowane, działają tak samo jak te denominowane. Choć nie ma franków wykazanych w bilansach banków po stronie pasywów, to jednak te franki są. Banki finansują bowiem portfele kredytów za pomocą SWP-ów walutowych, a więc takich instrumentów, które działają na prostej zasadzie- bank otrzymuje pożyczkę od kontrahentów we frankach szwajcarskich i taką samą kwotę, również w tej walucie musi zwrócić.

I na tym możemy zakończyć ten artykuł podmurowując jasno, że franki są i banki muszą je spłacić, bo sami je z zewnątrz pożyczyli. Jeśli więc doszłoby do przewalutowania kredytów, faktycznie banki byłyby stratne!