Artykuły

Przedsiębiorczość

Victorinox dla biznesu

Victorinox

Szwajcaria nieodzownie kojarzona jest z sukcesem. Sam krajobraz, wysokie Alpy, rozległe Jezioro Bodeńskie przywołują obraz spokoju, opanowania i precyzji. Jedno z najbardziej porządanych, cenionych i zwiedzanych państw Europy.  Wysokie wzgórza, masywne szczyty, idealne miejsca na przejażdżki nartami zimą czy piesze przechadzki latem. Miejsce, do którego podobno warto i chce się wracać. Gdyby specjaliści od marketingu brali pod uwagę otoczenie firmy jako fakt przyciągający uwagę i promujący firmę, na pewno niejeden ze specjalistów właśnie w takim miejscu kazałby wybudować biurowiec. Nieświadomie w takim miejscu, malowniczo położonych wysoko powyżej poziomu morza Ibach, narodził się rodzinny interes, który trwa do dzisiaj dumnie reprezentując niezawodność szwajcarskiej marki. Dystrybutorzy produktów victorinox sprzedają noże, scyzoryki i sprzęty wielofunkcyjne a noże Victorinox to marka której nie trzeba zachwalać. Mała hala zaczęła się szybko rozrastać i już po kilkunastoletniej działalności mogła się pochwalić dużymi zleceniami dla Armii Szwajcarskiej. Każdy z żołnierzy w swoim standardzie posiadał przy pasie nóż produkcji rodziny Elsener.  Wkrótce po tym wydarzeniu urządzenie opatentowano i prawa do niej szwajcarska rodzina ma do dnia dzisiejszego. Obecnie czwarte pokolenie jest we władaniu marki. Każde z nich, dodając coś od siebie, pozwoliło by renoma Victorinoxa i jej dobra marka rozsłynęła się na cały świat tworząc firmowy scyzoryk symbolem jakości.

victorinox

Geneza nazwy firmy Victorinox jest oczywista. Po śmierci Wiktorii Elsener, Karl przemianował nazwę przedsiębiorstwa na "Victoria" w ramach hołdu, zmarłej w 1909 roku, matki. Jednocześnie był to moment, kiedy opracowano logotyp marki – krzyż na tarczy. Po dzień dzisiejszy jest on nierozerwalnym symbolem dobrego scyzoryka. Samo nazewnictwo ewoluowało. W jaki sposób  "Victoria" przeistoczyła się w "Victorinoxa"? Nowa nazwa funkcjonuje od 1921 roku, kiedy to do produkcji wprowadzono stal nierdzewną. Po francusku nowy produkt nosi nazwę "inox", stąd połączenie starej nazwy z nowym surowcem dało mu ostateczną formę "Victorinox".

"Victorinox" nie ma sobie aktualnie konkurentów w swojej branży noży i scyzoryków. Jest pionierem w swoim fachu na całym świecie. Aktualnie, jak można przeczytać na oficjalnej stronie internetowej firmy victorinox, w sklepie internetowym mamy do wyboru szeroką gamę noży kieszonkowych, noży pracowniczych i kuchennych, zegarków, toreb podróżniczych, profesjonalnych ubrań dla podróżników, a nawet perfum. Wszystkie produkty są wysokiej klasy, profesjonalnie wykonane i cechuje je niezawodność, dzięki której sława marki rozbija się szerokim echem wśród zawodolonych klientów. Praktyczność, jaka charakteryzuje scyzoryki "Victorinox" pozwala na to, że małe urządzenie sprawdza się w wielu sytuacjach; w domu, w lesie, w górach, nad jeziorem czy w warsztacie samochodowym. Dzięki temu marka trafiła do wielu branż, zdobywającym tym samym uznanie. 125 lat doświadczenia daje o sobie znaki. Idąc z duchem czasu firma projektuje ubrania, które nie tylko spełniają swoją funkcjonalność w wielu ekstremalnych warunkach, ale również które są modne, a poprzez wygodę dobrze je się nosi. Zapach perfum pozwala na czasowe przeniesienie się do tajemniczych Alp w Szwajcarii i lekkie oderwanie się tym samym od rzeczywistości. Praktyka, wygoda, wielofunkcyjność, precyzja w wykonaniu - czy powinniśmy oczekiwać więcej?

Jest kilka elementów, które odróżnia nas od zwierz±t. Wraz z powstawaniem dziejów cywilizacji, powstawały nowe tryby bytowania, kreowały się nowe wyznania, tworzyły pewne schematyczne elementy behawioralne. Jedną z podstawowych cech, dzięki której możemy mówić o człowieku, jest osiadły tryb życia. Poprzedni, tryb wędrowniczo - koczowniczy, jest uznawany bardziej za domenę zwierząt. Za osiadłością ruszyły narzędzia - podstawowy czynnik ku temu, by móc na stałe pozostać w obranym miejscu. Z polowań przerzucono się na hodowlę i rolnictwo. Cięte oszczepy służące zabijaniu mamutów czy hien na sawannie zamieniono na narzędzia do zbierania ziół, uprawy pola, nawadniania ziemi czy gotowania. O narzędziach można mówić wielowątkowo - pod kątem polowań, upraw, przydatności, ewolucji, historycznym od okresu paleolitu czy surowców (drewno, kamień, róg). Pierwszorzędnie należy się skupić na tym, który nasuwa nam się na pierwsze skojarzenie. Mowa o nożu.

Ciężko sobie wyobrazić codzienną egzystencję bez pomocy urządzenia, które tnie, kroi, dzieli. Niezmiennie przez tysiąclecia nóż był i jest potrzebny do normalnego funkcjonowania. Przez swoją wielofunkcyjność doskonale daje sobie radę w kuchni lub jako nóż bojowy, myśliwski, a nawet nóż do rzucania. Praktyczna część ręczna oddziela resztę narzędzia od ostrza. Nie sposób zliczyć wszystkie rodzaje noży, jakie są w obiegu. Zasady savoir vivre określają część z nich. Chodzi w dużej mierze o to, co jakim nożem się jada. Dzięki temu jesteśmy w posiadaniu wiedzy czym należy  spożywać sushi, czym cielęcinę, baraninę, czym kroić pieczywo, warzywa czy owoce. Mistrzowie w kuchni w całej systematyce obracają się biegle, my, niestety, słabiej.

Ostre narzędzie jest już nie tylko niezbędnym przedmiotem codziennego użytku, ale tematem do debat i spotkań. Przykładem tego zjawiska może być znany coroczny zjazd wykonawców noży "Messer Macher Messer&" (z niem. "noże robią noże") w niemieckim Solingen. Około 4000 uczestników wydarzenia podziwia przez kilka dni eksponaty z całego świata i bierze udział w aukcjach przeróżnych ostrych narzędzi oraz jest świadkiem kunsztu rzemieślniczego. Co roku do Solingen zjeżdżają się twórcy noży ze Szwajcarii, Austrii, Holandii, Anglii, USA, RPA, Czech, Węgier i Szwecji.

Po duży asortyment scyzoryków i noży odsyłam do sklepów internetowych np. oficjalnego partnera Victorinox - https://www.swissknife.pl.

 

Biura rachunkowe i 15% CIT dla małych firm od 2017 roku

Ile kosztuje nas dobre biuro rachunkowe? Tak naprawdę cenniki, jakie oferują nam biura rachunkowe są naprawdę różne, bowiem wiele zależy od tego, jak duży jest zakres prac, które dane biuro musi prowadzić. Zupełnie inaczej będzie rozliczana osoba, która jest na ryczałcie, inaczej podatnik VAT, inaczej jednoosobowa działalność, a na zupełnie innych warunkach firma, która zatrudnia kilkunastu pracowników. Mając firmę, w której nie zatrudniamy innych osób, koszt prowadzenia naszej księgowości wynosi 100-200zł. Jeśli natomiast biuro rachunkowe prowadzi działalność dużej firmy, wówczas koszty diametralnie rosną. Jedno jest pewne, jeśli mamy zatrudnić księgową lub sztab osób, które naszą księgowość mają prowadzić, warto mieć pewność, że będą one robiły wszystko, będąc przy tym w pełni odpowiedzialnymi za swoją pracę.

rachunkowość w biznesie

Profesjonalne biuro rachunkowe w zakresie swoich usług powinno mieć pełen wachlarz prac związanych z księgowością, w tym między innymi: prowadzenie ksiąg rachunkowych, książki przychodów i rozchodów, rozliczeń ryczałtu. Biuro takie powinno zajmować się sprawami kadrowymi, płacowymi i wszelkimi związanymi z ZUS. Jeśli mamy zatrudniać fachowców, muszą oni również przygotowywać wszelką potrzebną dokumentację, sporządzać zeznania podatkowe na koniec roku, rozliczać dotacje, jak również, co niebywale ważne- reprezentować firmę przed Urzędem Skarbowym i ZUS.

Zajmując się tematem prowadzenia firmy, warto wspomnieć między innymi o rewolucji, która w tym segmencie się szykuje- najmniejsze firmy mają płacić składki i podatki dużo mniejsze niż do tej pory. Co to oznacza? Między innymi to, że więcej osób będzie miało szansę na prowadzenie własnego biznesu, bez obawy, że prowadzenie firmy byłoby zbyt kosztowne, by móc daną działalność utrzymać. Na tę chwilę, niezależnie, jakie mamy przychody, składki ZUS płacą takie same. Jest to kwota 1120zł. Do tego dochodzi podatek, zwykle 19% PIT i VAT. Zarabiając 45 000zł rocznie, oddać należy w takiej sytuacji aż 45% przychodów. Śmiech przez łzy, prawda? Jak ma więc wyglądać nowa ustawa? Ma być uzależniona od obrotów firmy i tak, z przychodami do 5 000zł miesięcznie, podatek ma wynosić 22,5%. Byłoby to połączenie danin PIT i VAT w jednorodny podatek. W takich sytuacjach kwota, jaką musiałby oddać właściciel firmy wynosi 1125zł łącznie. I dobre w tym wszystkim jest to, że dla takich osób państwo będzie dopłacać składki emerytalne, tak, aby w przyszłości emerytura takich przedsiębiorców była taka, jak to byłoby w przypadku prowadzenia składek takich, jak na tę chwilę. Większość biur rachunkowych przygotowana jest na zmiany.

Tymczasem Senat złożył do Sejmu poprawki dotyczące ustawy obniżającej CIT dla najmniejszych firm. 5września owe poprawki zostały przyjęte, a to oznacza, że mali podatnicy będą płacili podatek 15%, a nie jak do tej pory 19%.

Dla kogo te zmiany? Kto się "załapie"? Kto będzie w gronie tych przedsiębiorców, którym koszty zmaleją? Obniżona stawka do 15% ma obejmować wszystkich płatników CIT, którzy to wykażą przychód ze sprzedaży nie większy niż 1,2mln euro rocznie. Dotyczy to również kwoty należnego podatku od towarów i usług.

Taka zmiana według rządu przyczyni się między innymi do rozwoju gospodarczego naszego kraju, jak również i większych możliwości dla młodych osób, które mają wykształcenie, by móc prowadzić własną działalność.

Jak mówi ministerstwo finansów, system podatkowy nie zostanie skomplikowany na tyle, by można było mówić o problemach. Choć płacone będzie mniej, zwiększy się przede wszystkim dochód budżetu. Obniżenie stawek zmniejszy rocznie przychody budżetowe o 270 mln złotych, ale tym samym nastąpi wzrost systemu podatkowego poprzez mechanizmy uszczelniające o 277mln złotych.

Ustawa ma wejść w życie 1 stycznia 2017roku. Całkiem przyjemne i satysfakcjonujące jest więc to, że dla mniejszych firm w końcu państwo wyszło naprzeciw, dając im szansę rozwoju i perspektywy na długofalowe prowadzenie działalności. Bo mniejszy podatek, to niższe koszta, a tym samym możliwość utrzymania się na rynku przedsiębiorców w Polsce.

 

Aktualizacja 14.10.2016

Zła wiadomość dla osób zarabiających około 187 000 zł rocznie i bedących na podatku liniowym. Jest plan rządu aby popularną liniówkę zlikwidować w 2018 roku. Dla osób zarabiających taką kwotę podatek wraz ze składką ubezpieczeniową i zdrowotną może wzrosnąć o kilkadziesiąt procent. Czy liniowcy bedą szukać optymalizacji podatkowej za granicą np. w Czechach? Czas pokaże jednakże oczywistym wydaje sie być rozwiązanie aby przedsiębiorcy przechodzili na spółki z o.o. ponieważ tam CIT to bedzie "tylko" 15%. Więcej pewnie doradzą w naszym Olkuszu w biurach podatkowych: www.doradcydlabiznesu.pl/Biura_rachunkowe/Olkusz/ .

Aktualizacja 28.12.2016 - Rząd jednak wycofał sie ze zmian podatkowych w formie jednolitego podatku. Zmiany, które mogłyby utrudnić działania małych firm i jednoosobowych działalności gospodarczych nie zostaną wprowadzone. Pozostanie także 19% podatek liniowy.

 

Kredyty we frankach czy tylko indeksowane w CHF i banki nigdy franków nie kupowały i Szwajcarii ich nie oddają

 

Coraz więcej świeżych informacji, jeszcze więcej zagadek, jeszcze większa niewiadoma. Z całą pewnością tak możemy podsumować temat, jakim są kredyty zaciągnięte we frankach. Dziś kolejne wiadomości, które w tym temacie, zaczynają robić się śmieszne. Franki! A czy były w ogóle jakieś franki?

rownowaga chf euro
Jeśli dany bank pożycza klientowi kredyt we frankach, wypadałoby, żeby te franki miał, prawda? No właśnie! Pojawiają się bowiem takie spekulacje, że franki stanowiły jedynie rodzaj wirtualnej waluty internetowej, która miała na celu zachęcenie jak największej liczy klientów, do wzięcia niezwykle opłacalnego kredytu. W rezultacie jednak miało to być opłacalne rozwiązanie dla banków, na którym ci mieli zarobić naprawdę dobre pieniądze. Postanowiliśmy ten temat przebadać dokładniej.

Jeśli więc nie ma franków, to w sytuacji, gdyby kazano im przewalutować kredyty na złote, ci nie straciliby nic. Czy jest możliwym, że kredyty frankowe to jeden wielki pic na wodę? Szef KNF- Andrzej Jakubiak cały czas mówi o tym, że placówki bankowe straciłyby dziesiątki miliardów złotych, jeśli miałoby nastąpić przewalutowanie kredytów klientów z franków, na złoty. Ale jeśli tych franków nie ma, to przecież o żadnych stratach nie może być mowy.

Patrząc na sprawozdania finansowe, na wypowiedzi speców od księgowania w bankach pieniędzy, na różnego rodzaju statystyki, można byłoby z nich wysunąć daleko idące wnioski. Po pierwsze, musimy wyjaśnić sobie jedno- przecież to nie banki pożyczają swoje pieniądze klientom, ale pozyskują je z zewnątrz. Pożyczając kredyt, bank powinien mieć w bilansie obligacje, depozyt klientowski, bądź też pożyczkę od innego banku. Po drugie, bank może udzielić tylko tyle kredytów, co mniej więcej dziesięciokrotność swojego kapitału. Nie więcej! Jeśli więc jego kapitał wynosi 100mln złotych, może pożyczyć jedynie do miliarda złotych kredytów, mimo że ma dostęp do większej kwoty pożyczek i bazy depozytowej, bo chodzi tu właśnie o to słowo ,,własny”.

Patrząc więc teraz na kredyty frankowe, z nimi jest bardzo podobnie. Bank musi pożyczyć pieniądze z zewnątrz, by mógł udzielić kredytu we frankach. I tu nasuwa się pytanie, w jakiej walucie je pożycza? We franku, czy w złotym? Weźmy pod lupę sytuację, w której następuje zaciągnięcie kredytu denominowanego we frankach. Wygląda to tak, że klient dostaje pieniądze we frankach, formalnie. Bank kupuje dla niego mieszkanie w walucie polskiej, a sam zamienia pieniądze po własnym kursie kupna na złotego. To wszystko jest jednak niezwykle skomplikowane, bowiem placówka bankowa powinna najpierw pożyczyć franka za granicą. Idąc dalej, klient, który otrzymał kredyt, spłaca wyznaczone raty po aktualnym kursie franka. A co robi bank? Ano bank spłaca z tych pieniędzy otrzymanych przez klienta część kredytu, jaką zaciągnął za granicą. Co z tego faktu wynika? Nie zarabia on na tym, że frank drożeje lub tanieje. Bank zarabia na marży kredytowej i w sposób szczególny, na spreadzie. Cóż to takiego? Klient spłaca pożyczkę po wyższym kursie, niż go otrzymał, a cała ta różnica trafia w ręce banków. Patrząc na bilanse w polskich bankach, wykazane są one w złotówkach. Jeśli teraz miałoby nastąpić przewalutowanie wszystkich kredytów frankowych na złotego i to w kursie 2zł, banki straciłyby jednak dużo. Nieprawdą jest więc, ze franki nie istnieją, a banki udzielają wymyślonych kredytów finansowych. One pożyczyły franki i muszą je spłacić, a więc jeśli nastąpiłoby przewalutowanie, banki zyskałyby tylko daną kwotę od klientów, a resztę musiałyby zapłacić z własnej kieszeni, by móc całość spłacić za franki pożyczone za granicą.

A co z kredytami, które były do franków jedynie indeksowane? Takie kredyty zawarte były w umowie w PL, zaś w chwili wypłaty złotówek, wartość przeliczano na franki po bieżącym kursie. Jak to więc wygląda w praktyce? Czy część kredytów jest finansowana depozytami w złotych? Czy podpisana umowa w złotych, to również i podkład kapitału pod kredyt jest w złotówkach? Okazać się może, że placówki bankowe korzystały tylko z złotówek, a następnie pożyczały je klientom jako franki, a może też i być tak, że banki pożyczały franki i tę walutę muszą również oddać. Czy KNF może więc upublicznić raport, by wszystko stało się jasne?

Bo spekulując, gdyby było tak, że franka w rzeczywistości nie ma, wtedy można byłoby przewalutować franka po 2zł, a wówczas i klient i bank miałby sprawę rozwiązaną. Niestety, nic nie jest takie proste i Ci, co wierzyli, że może tak się stanie, będą rozczarowani. Banki mówią głośno- te kredyty indeksowane, działają tak samo jak te denominowane. Choć nie ma franków wykazanych w bilansach banków po stronie pasywów, to jednak te franki są. Banki finansują bowiem portfele kredytów za pomocą SWP-ów walutowych, a więc takich instrumentów, które działają na prostej zasadzie- bank otrzymuje pożyczkę od kontrahentów we frankach szwajcarskich i taką samą kwotę, również w tej walucie musi zwrócić.

I na tym możemy zakończyć ten artykuł podmurowując jasno, że franki są i banki muszą je spłacić, bo sami je z zewnątrz pożyczyli. Jeśli więc doszłoby do przewalutowania kredytów, faktycznie banki byłyby stratne!

 

Nagłe umocnienie franka to setki milionów zł mniej na polskim rynku

To co się stało w czwartek 15 stycznia 2015 roku to nie tylko ogromne umocnienie CHF w stosunku do innych walut i problemy nawet 700 000 rodzin mających kredyty we franku, ale przede wszystkim odpływ pieniądza z rynku. Ponieważ każda rodzina której raty wzrosły o  300-400 zł miesięcznie musi te pieniądze wydać na większą ratę a mogłaby na cele konsumpcyjne, towary lub usługi. Jest to kwota niebagatelna bo licząc 700 000 * 350 zł to 245 000 000 zł mniej na polskim rynku.

skok kursu franka szwajcarskiego

To jednak nie koniec. Banki posiadające duży wolumen udzielonych kredytów we frankach straciły kilka-kilkanaście procent w ciągu godziny. Szacuje się że na wyprzedaży akcji polskich banków wyparowało z giełdy prawie 10 miliardów złotych.

Wszyscy zarzucjają SNB - NArodowemu Bankowi Szwajcarii bład polegający na braku komunikacji z innymi bankami i z rynkiem. Taki gwałtowny skok o 20% moze spowodować bankructwo wielu firm, kłopoty kredytobiorców oraz docelowo problemy samej Szwajcarii. Takie niefachowe posunięcie będzie miało odzwierciedlenie w praktyce i spowoduje niemałe konsekwencje.

Po decyzji, jaką podjął Szwajcarski Bank Centralny nastąpił gwałtowny wzrost kursu szwajcarskiego franka i to o 20% względem złotego. Co ten bank bowiem zrobił? Przede wszystkim zapowiedział, że kończy z utrzymywaniem parytetu, jaki dotyczy kursu franka, a także z interwencją, kiedy za jedno euro, płacić chce się mniej, niż 1,2franka.

Chaos na rynku? Niewątpliwie! Obawy kredytobiorców to przede wszystkim, ale również i zmiany w sektorze bankowym i zmiana całej gospodarki. W Chorwacji zamrożono kurs franka wg stanu sprzed decyzji SNB a więc w kwocie około 3,5zł, na Węgrzech zaproponowano kredytobiorcom przewalutowanie kredytu już wcześniej które docelowo ma być zrealizowane na wiosnę 2015.

Kredyt we frankach to okazał się być toksycznym produktem, a więc to właśnie banki powinny brać choć w części odpowiedzialność za to, jak proponowano kredyty w tej walucie klientom (Np. Austria już w 2008 zakazała sprzedaży kredytów w CHF). Z drugiej strony, kredytobiorcy mieli wybór i wiedzieli, jakie jest ryzyko, więc sami się na to zdecydowali. Ale kto by przypuszczał, że nastąpi taki wielki ruch właściwie spekulacyjny bo nie była to płynność kursowa waluty?

W każdym przypadku kij ma dwa końce, a więc trudno jest mówić, jakie rozwiązanie okazałoby się tym dobrym. Dlaczego miałoby się wziąć pod uwagę kurs z dnia umowy? Tu było ryzyko i na nie się zdecydowało wielu. Ci, co nie zaryzykowali i wzięli kredyt w PLN, musieli przez cały ten czas płacić wyższe raty, niż frankowcy. Dlaczego więc teraz oni nadal mieliby zyskiwać? Decydując się na kredyt we frankach, dostali lepsze rozwiązanie, ale musieli liczyć się z tym, że to może się zmienić i tak właśnie się stało. Teraz frank był nawet po 4,30zł i po prostu rata kredytu będzie dla tych osób wyższa. I tu właśnie jest to ryzyko!

Być może przez dłuższy czas szwajcarski frank nie będzie już kosztował mniej, niż 4 zł. Kurs 5,20 zł już raczej też nie zostanie. Kredytobiorcy powinni więc uzbroić się w cierpliwość i po prostu przeczekać ten trudny dla nich czas, choć nie ulega wątpliwości, że kurs waluty, który z godziny na godzinę rośnie prawie o 2zł nie jest normalnym zachowaniem. Wielu kredytobiorców już zasięgało pomocy prawników, chcąc coś z tą sytuacją zrobić. Czy będzie można? Okazuje się, ze być może tak. W jaki sposób? Można powołać się na klauzulę zawartą w prawie cywilnym dotyczącą ,,nadzwyczajnej zmiany stosunków”, bo takie tu na pewno zaistniały.

Wraz z zaprzestaniem utrzymywania kursu franka wobec euro przez Szwajcarski Bank Narodowy, wiele się w Europie zmieniło, zmienia i będzie zmieniać. Jedno jest pewne- zmianie uległo praktycznie wszystko. A co w sposób szczególny? Po pierwsze- dług skoczył o 30mld złotych. Po drugie- dla kredytobiorców taka sytuacja oznacza, iż rata ich kredytu będzie wyższa o 200-400zł, a w przypadku wysokich kredytów, nawet i o 1000zł. Po trzecie- dla wielu kredytobiorców taka sytuacja może być trudna, bo nie mając na spłatę większych rat, mogą po prostu nie domknąć domowego budżetu.

W jakiś sposób współczujemy kredytobiorcom, ale wierzymy, że jest zawirowania są tylko chwilowe. Pamiętajcie- frank jeszcze nie raz będzie dużo, dużo droższy i nie raz, dużo, dużo tańszy.

Na razie nasz Rząd nie podjął się pomocy dla rodzin zadłużonych w CHF a moze to być nawet 2 miliony osób łącznie. Na próżno czekać na pomoc jaką zapewniły Węgry, Chorwacja i rozważają inne kraje. Na razie rządzący mają 100 mln euro na pomoc dla Ukrainy a już w sprawie Polaków nie wiele się robi chyba że jak Górnicy upomną się o swoje.

 

mBiznes - konto mBanku wciąż jedno z najbardziej konkurencyjnych na rynku

mBank to placówka, która od dłuższego czasu wciąż nas zaskakuje, wciąż daje więcej, wciąż poszerza ofertę i jeszcze bardziej stara się zrozumieć potrzeby swoich klientów. Bez wątpienia mBiznes to doskonałe rozwiązanie dla wszystkich klientów, którzy prowadzą własną firmę, są przedsiębiorcami, rozkręcają swój biznes. Dziś chcielibyśmy skupić się na ofercie mBiznes, jeśli chodzi o konta firmowe. Pokażemy po raz kolejny, że rachunek dla firm w tym banku, to wciąż jedno z najbardziej konkurencyjnych na rynku rozwiązań. Dlaczego? Bo ma wiele do zaoferowania i wciąż udowadnia, że klient jest ważny i warto na niego stawiać.

mbiznes dla przedsiębiorców

Jeśli chodzi o mBiznes to przede wszystkim jest to rozwiązanie mBanku, które skupia się na klientach instytucjonalnych, wiedzących, czego od placówki bankowej można oczekiwać. Zarówno konto na start, jak również i konto tradycyjne to takie rozwiązania, które wybierając, z pewnością dadzą mnóstwo zadowolenia, satysfakcji i przyjemności w kwestii korzystania z bankowości.

Poniżej chcielibyśmy przedstawić propozycję kont dla firm, które na pewno spotkają się z dużym zainteresowaniem każdej osoby prowadzącej firmę. Mnóstwo możliwości, korzyści i niezwykle ciekawych rozwiązań.

mBiznes Konto Start

Jeśli chcemy założyć konto na miarę naszej firmy, a do tego rozpoczynamy prowadzenie działalności gospodarczej, to taki rachunek będzie dla nas najlepszy. Idealny na sam początek biznesu. Z tym kontem nasze pieniądze będą bezpieczne, a usługi bankowe zapewniające nam maksimum zysków, minimum strat. Cóż więc otrzymamy z mBiznes konto Start?

  • 0zł za otwarcie i prowadzenie konta
  • 0zł za kartę debetową, jeśli płacimy bezgotówkowo za minimum 200zł/miesięcznie
  • 0zł za pięć przelewów internetowych w miesiącu, jeśli opłacamy z rachunku ZUS
  • 0zł za wypłatę i wpłatę gotówki w sieci bankomatów Planet cash4you, BZ WBK, Card, Euronet i we wpłatomatach mBanku
  • Do 10 000zł kredytu na start

Oczywiście do tego wszystkiego serwis transakcyjny z wieloma narzędziami do profesjonalnego zarządzania finansami firmy. Jak więc widać, już na start każdy nowy przedsiębiorca może naprawdę wiele zyskać. Jedno z najlepszych kont firmowych? Co do tego nie mamy żadnych wątpliwości.

mBiznes Konto Standard

Jeśli jesteśmy w biznesie dłużej, niż dwanaście miesięcy, prowadzimy działalność na szerszą skalę lub jesteśmy przedsiębiorcami z wieloletnim stażem, to na pewno mBiznes Konto Standard będzie dla nas najlepszą z opcji, jakie tylko moglibyśmy wybrać. Cóż może nam więc zapewnić?

  • 0zł za otwarcie i prowadzenie rachunku, jeśli dokonujemy z konta opłat ZUS
  • 0zł za przelewy do ZUS i US
  • 0zł za wypłaty gotówki z bankomatów Euronet, Cash4You, BZ WBK, eCard i mBank
  • 1,50zł za przelewy internetowe

Standardowe konto dla wszystkich klientów instytucjonalnych, którzy chcą powierzyć swoje pieniądze placówce, jakiej na pewno warto zaufać i która może dać nam naprawdę wiele korzystnych dla nas rozwiązań - więcej na stronie mbiznes - http://mbiznes.pl.

Jeśli mielibyśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy mBiznes to rozwiązanie, które na pewno stanowi dużą konkurencję dla pozostałych banków, to odpowiedź na pewno nie powinna nikogo zdziwić- bo powiemy oczywiście. Konto firmowe w mBanku to na pewno wybór, z którym każdy klient trafi w samą dziesiątkę.